krótkie nogi stereotypów
Obserwując świat, odnoszę wrażenie, że coraz bardziej idziemy na łatwiznę: roboty wykonują za nas różne czynności, rośnie liczba gotowych produktów, choćby spożywczych. Tłumaczy się to ułatwianiem życia, by mieć więcej czasu na ważne sprawy. Pracowałam na dwa etaty, więc wiem, jak to jest nie mieć czasu na obiad czy sił na odkurzanie. Ale jest coś, w czym idziemy w drugą stronę, utrudniając sobie i innym życie – relacje z ludźmi. Weźmy, chociażby stereotypy. Kierujemy się nimi codziennie, mniej lub bardziej świadomie. Niektóre wpojono nam, gdy byliśmy jeszcze niewinnymi dziećmi, inne przyjmujemy później, mimo że czujemy, że coś jest nie tak. Godzimy się na nie z lęku przed odrzuceniem albo z innych, czasem irracjonalnych powodów.
Niektóre stereotypy wpaja nam autorytet, jak kościół stygmatyzując i nastawiając negatywnie wobec określonych grup np. osób nieheteronormatywnych. Nigdy tego nie rozumiałam, bo sądziłam, że osoba wierząca kieruje się miłością do bliźniego i nikim nie gardzi. Więc kiedy czytam wypowiedzi w tej kwestii (zresztą nie tylko w tej) ludzi, którzy mówią o sobie „wierzący”, zastanawiam się, czy oni kierują się w swoim życiu jednym z najważniejszych przykazań „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. A właściwie czy oni je w ogóle znają? Nie rozumiem, dlaczego osoby te tak skupiają się na seksie, mówiąc o związkach nieheteronormatywnych. Każdy, kto był w związku, wie, że liczą się szacunek, wsparcie i pomoc, a seks to tylko jeden ze sposobów okazywania miłości. Skąd więc u nich trudność w zrozumieniu, że związek homoseksualny jest podobny do heteroseksualnego?
Innym równie niezrozumiałym dla mnie stereotypem jest wrzucanie do jednej szuflady wszystkich osób z niepełnosprawnościami. Urodziłam się z niepełnosprawnością ruchową i sama nie raz doświadczyłam, że wielu tzw. zdrowych zakłada, że każdy z podobnym problemem ma iloraz inteligencji równy co najwyżej 50. To tak, jakby każdy zdrowy miał iloraz inteligencji od co najmniej 110. Oczywiście w tej kwestii, media starają się to zmienić. Ale w moim odczuciu nie robią tego w odpowiedni sposób. Kiedyś, oglądając reklamę o zatrudnianiu osób z niepełnosprawnością, odniosłam wrażenie, że twórcom bardziej wychodzi zwrócenie uwagi na korzyści finansowe dla pracodawcy, niż na korzyść w postaci naprawdę rzetelnego i lojalnego pracownika.
Zresztą media same tworzą stereotypy: ładny i szczupły jest lepszy czy mądrzejszy, kobiety są od garów, osoby z otyłością nie dbają o siebie itp. To absurdalne. Nic dziwnego, że nastolatki zmagają się z anoreksją czy agresją wobec tych, którzy nie spełniają kanonów piękna.
Rozumiem, że w jakiś tam sposób potrzebne są pewne oceny. Jednak czy musimy oceniać ludzi po kolorze skóry, włosów, wyznaniu, narodowości, wzroście, sposobie poruszania się i innych dość powierzchownych rzeczach? Przecież nie każdy rudy jest fałszywy, nie każdy Żyd jest skąpcem czy cwanym człowiekiem i nie każda kobieta, która nie jest w stałym związku to karierowiczka i egoistka.
Świat jest piękny w swojej różnorodności, która objawia się niepełnosprawnością, homoseksualizmem, różnoraką wiarą, wzrostem, kolorem skóry czy włosów, ilorazem inteligencji (i mogłabym tak wymieniać bez końca). A bojąc się czegoś, co jest inne, skazujemy się na szarość a często też na nie poznanie wspaniałych ludzi, wśród których może być ktoś, kto jest najwspanialszym na świecie przyjacielem czy też naszą drugą połówką.
Poza tym musimy się liczyć z tym, że dla kogoś też możemy być „nie tak jak trzeba” - i co wtedy? Pasowałoby Ci, gdyby ktoś traktował Cię tak, jak Ty traktujesz osoby, które wg Ciebie są „nie tak jak trzeba”?
Komentarze
Prześlij komentarz