foliarze, szarlatani i oświeceni wojownicy
„Każdy głupiec może krytykować(...) – i większość (…) to robi. Ale potrzeba charakteru i samokontroli, aby być wyrozumiałym.” – Dale Carnegie
Co jakiś czas pojawia się nowy „guru” ze swoim „sekretnym lekarstwem”, rzekomo ukrywanym przez Big Pharmę, bo przecież na zdrowych ludziach się nie zarabia. Dołóżmy do tego podejrzliwość wobec lekarzy, którzy „mają układ”, „kryją się nawzajem”, „nie chcą leczyć, tylko przepisywać leki”. A na to wszystko, cali na biało wkraczają „oświeceni wojownicy nauki”, którzy zamiast skupić się na masakrowaniu szarlatanów w pył, wolą jechać po tych, którzy dali się nabrać. Bo przecież „trzeba być totalnym idiotą, żeby w to wierzyć”, prawda? No.…polemizowałabym, bo problem jest o wiele bardziej skomplikowany.
Wiele osób nie ufa lekarzom nie dlatego, że marzy im się zgon na raka po „lewoskrętnej witaminie C” czy końskich dawkach D3. Nie. To ludzie, którzy mają za sobą lata błędnych diagnoz, olewania ich objawów albo traktowania jak numerka w przychodni. Są też tacy, którzy nie mogą się pogodzić, że medycyna czasem mówi: „To już wszystko, co możemy zrobić” albo „Nie mamy odpowiedzi”. Myślisz, że rodzice dzieci ze spektrum albo chorzy na raka, którzy czują się bezsilni, osamotnieni i zdruzgotani, mają ochotę na żarty z ich desperacji? W ich głowach rodzi się pytanie: „A może jednak jest jakaś metoda? Może lekarze się mylą?”. I wtedy, jak sępy, zjawiają się szarlatani, gotowi sprzedać im nadzieję w butelce za jedyne 999 zł.
Tymczasem „oświeceni wojownicy nauki”, zamiast roznieść tych oszustów na strzępy, wolą pastwić się nad ich ofiarami. „Trzeba być idiotą, żeby w to wierzyć!” – rzucają, popijając kawę w swojej bańce. Brawo. Zamiast obnażać mechanizmy manipulacji czy zgłaszać szarlatanów, robią memy. Bo to takie proste – „pobrechtać” z „foliarzy”, zebrać lajki i czuć się lepiej. Edukacja? Argumenty? To wymaga wysiłku. Po co, skoro można wrzucić obrazek z sodą oczyszczoną i nazwać to „walką o naukę”? Efekt? Ludzie, którzy mogliby słuchać, okopują się jeszcze głębiej, a pseudonauka kwitnie.
Memy o sodzie oczyszczonej mają zasięg, bo FB kocha emocje. Edukacja? Za trudna, za wolna. Nie mniej, mnie to nie przekonuje. Nie przekonuje mnie łechtanie w ten sposób swojego ego. Żeby było jasne – nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych w żadnej formie. Nie twierdzę, że lekarze są źli, a Big Pharma ukrywa cudowne leki. Zwracam jedynie uwagę na to, że chyba ta walka z teoriami spiskowymi idzie nie w tym kierunku, co należy.
W moim odczuciu walka z pseudonauką powinna polegać na uderzaniu przede wszystkim w oszustów, a nie w ludzi, którzy zostali oszukani. Na tym, by rozmawiać z szacunkiem i chęcią zrozumienia pytając „Co Cię skłoniło do tego, by uwierzyć temu szarlatanowi?”. Lub też na tym, by przedstawiać dowody naukowe w ciekawy i prosty sposób, a nie (równie fanatyczne) teksty „bo lekarze tak mówią”. Chcesz walczyć z pseudonauką? „Good for you”. Proponuję jednak by zamiast mema, zrobić krótkie Q&A o tym, dlaczego witamina C nie leczy raka. Wyjaśnij, jak działają manipulacje językowe szarlatanów. Przedstaw historię kogoś, kto się wyrwał z tej bańki. Wtedy realnie pomagasz, gdyż ludzie nie wierzą w pseudonaukę, bo mają taki kaprys. Zostali zmanipulowani przez sprytnych oszustów, którzy wykorzystują ich desperację, lęki i wątpliwości.
Jeśli naszym celem jest faktyczne zwalczanie pseudonauki, to warto się zastanowić, czy metody stosowane przez nas bardziej pomagają, czy tylko umacniają podziały. Natomiast sprowadza się to tylko do walki z „foliarzami” poprzez memy i kpiące treści, to może nie o naukę chodzi – tylko o lajki?
Komentarze
Prześlij komentarz