równe kompetencje, nierówne pensje
„Największym nieszczęściem nie jest to, że nie widzisz czy nie słyszysz, ale to, że ludzie nie widzą w Tobie człowieka.” - Helen Keller
Na pewnym serwisie społecznościowym, gdzie wszyscy chwalą się swoimi cudownymi osiągnięciami i karierami, pojawił się post o tym, że cudownie by było, gdyby każda firma zatrudniła choć jedną osobę z niepełnosprawnością (OzN). Trudno mi się z tym nie zgodzić, ale… gdy skomentowałam: „Osoby z niepełnosprawnościami (dalej OzN) chcą pracować i chcą też dostawać za tę pracę godną pensję, a nie cały czas najniższą krajową bez względu na to, czego się od nich wymaga (jak to ma obecnie miejsce)”. Ku mojemu zaskoczeniu autorka próbowała mnie przekonywać, że taka pensja jest w porządku. Być może dla niej jest, ale nie każda osoba z niepełnosprawnością ma taką samą sytuację życiową.
W dyskusji pojawiły się kontrargumenty – wspominano o pułapce rentowej i orzecznictwie, próbując odbiec od tematu. Tyle że od niedawna przepisy się zmieniły, a powoływanie się na pułapkę rentową nie ma już racji bytu. Obecnie OzN, by utracić rentę, musi zarabiać powyżej 130% średniej krajowej (do końca listopada 2023 r. to ponad 9000 zł brutto) – kwota trudna do osiągnięcia dla wielu osób, niezależnie od niepełnosprawności. Zatem OzN zarabiająca 70% średniej krajowej (ok. 4900 zł brutto) nie musi obawiać się utraty renty. Dopiero po przekroczeniu tych 70% renta jest proporcjonalnie obcinana. A po osiągnięciu dochodu w wysokości 130% średniej krajowej. Oferowanie najniższej krajowej – co dotyczy 95% ofert pracy dla OzN – jest więc nieuzasadnione i poniżające, zwłaszcza gdy spojrzeć na wymagania: te same kwalifikacje, obowiązki i odpowiedzialność, co w przypadku osób pełnosprawnych.
Wątek orzecznictwa, choć istotny, nie ma związku z wysokością wynagrodzeń. System orzecznictwa jest problematyczny – większość OzN z nieuleczalnymi niepełnosprawnościami dostaje orzeczenia tymczasowe, a na grupach wsparcia można znaleźć wypowiedzi sugerujące, że orzecznicy ignorują dokumentację medyczną od lekarzy, którzy latami leczą tych pacjentów. Ale to pracodawcy, a nie orzecznicy, decydują o pensjach w ofertach pracy.
Inne kontrargumenty brzmiały: „Są osoby z niepełnosprawnością, które chciałyby zarabiać najniższą, a nie mogą. A poza tym, jak dostaje się rentę socjalną, to łączny dochód nie jest wcale taki zły”. To, że niektóre osoby są zdesperowane i zgodziłyby się na najniższą krajową – często nieświadome nowych limitów – nie usprawiedliwia problemu. Na grupach wsparcia czytam historie OzN, które czują się upokorzone, gdy mimo wysokich kwalifikacji oferuje im się minimalną pensję, jakby ich umiejętności nie miały znaczenia. A argument „masz rentę, to nie jest źle” jest zwyczajnie poniżający. Czy to oznacza, że osoba pełnosprawna, która dostaje na dzieci „500+” (czyli np. 1000 zł miesięcznie na dwoje dzieci, a wkrótce 1600 zł), też powinna zarabiać najniższą krajową, bez względu na stanowisko i obowiązki, bo „przecież to nie tak mało”? Takie myślenie prowadzi do systemowej dyskryminacji, gdzie OzN są traktowane jako tania siła robocza, a nie wartościowi pracownicy.
Dlaczego osoba pełnosprawna na tym samym stanowisku dostaje pensję wyższą o 1000 zł brutto, a OzN nie? Wynagrodzenie to sygnał: „Cenię Twoje umiejętności i doświadczenie”. Oferując OzN najniższą krajową, pracodawca mówi: „Jesteś OzN, więc nie jesteś tyle wart”. Co gorsza, wiele firm zatrudnia OzN głównie dla korzyści finansowych – dofinansowań na przystosowanie stanowiska pracy czy zwolnień z opłat na PFRON, które nie są małe i rosną z każdą zatrudnioną OzN. To tym bardziej oburzające, że przy zatrudnianiu osób, bez takich dopłat, często one dostają wyższą pensję. Sama widziałam ofertę pracy firmy, w której pracowałam na stanowisku identycznym do mojego, ale dla osoby pełnosprawnej i tam była oferowana wyższa pensja niż ta, którą dostaję ja.
Nie twierdzę, że wszyscy pracodawcy tak robią, ale większość ofert dla OzN tak niestety wygląda. Dlatego uważam, że oferowanie minimalnej pensji bez względu na kwalifikacje i doświadczenie to nieporozumienie i obelga wobec OzN, szczególnie tych, które znają swoją wartość i mają ambicje. Uważam, że uczciwe byłoby proponować kandydatom z niepełnosprawnościom widełki płacowe, które pozwolą im wybrać, co jest dla nich opłacalne – zarabiać do limitu 70% czy go przekroczyć. Przydałoby się też, aby pracodawcy przestali widzieć w OzN jedynie źródło dofinansowań, a zaczęli dostrzegać ich kompetencje. Co więcej, musimy ukrócić nieetyczne praktyki – wielu pracodawców zatrudnia OzN na umowy czasowe, tylko po to, by zyskać korzyści finansowe, a gdy te się wyrównują, nie przedłuża umowy, zostawiając pracownika bez pracy i bez możliwości skutecznego dochodzenia swoich praw. To pokazuje, jak daleko jeszcze jesteśmy od prawdziwej równości. Każdy zasługuje na godne wynagrodzenie i stabilność zatrudnienia – bez względu na niepełnosprawność.
Komentarze
Prześlij komentarz