Polecane posty

Etykieta, której nie chcę

Czarny napis "etykieta, której nie chcę" na białym tle

Czasem mam wrażenie, że społeczeństwo postrzega każdą osobę z niepełnosprawnością (bez względu na jej rodzaj) jako kogoś gorszego od osoby pełnosprawnej. Przez co mam poczucie, że bez względu na to, co zrobię, i tak zawsze będę „osobą z niepełnosprawnością”. Owszem, mam pewne ograniczenia, głównie związane z poruszaniem się, które potrafią uprzykrzyć mi życie. Są też rzeczy, których nie jestem w stanie wykonać samodzielnie lub mogę zrobić je jedynie częściowo. Jednak to nie oznacza, że moja niepełnosprawność mnie definiuje, że składam się wyłącznie z niej. To tylko jedna z wielu moich cech – tak samo jak np. bycie osobą kreatywną. 

A jednak od zawsze czuję, że dla społeczeństwa moja (i nie tylko moja) niepełnosprawność staje się główną, a czasem jedyną definicją mojego jestestwa. Bez względu na to, co osiągnę, kim jestem jako człowiek, społeczeństwo wciąż przypisuje mi (oraz innym OzN) etykietę „Osoba z niepełnosprawnością”, pomniejszając tym samym wartość moich starań i sukcesów. Najpierw widzi się niepełnosprawność, dopiero potem człowieka. Bo z jakiegoś powodu panuje przekonanie, że pełnosprawność jest równoznaczna z większą wartością jako pracownik, partner/-ka, obywatel/-ka.

Bywają też osoby pełnosprawne, które mówią o osobach z niepełnosprawnością jak o „bohaterach” tylko dlatego, że radzą sobie w codziennym życiu. I są przekonane, że jest to wyraz pozytywnej postawy, ale w rzeczywistości nie ma to nic wspólnego z prawdziwym wsparciem. Bycie osobą z niepełnosprawnością nie jest ani bohaterstwem, ani wyczynem – uwierzcie mi.

Nie mniej zauważyłam też, że same osoby z niepełnosprawnością często przypisują sobie tę etykietę, szczególnie w niektórych aspektach życia. Widać to mocno na rynku pracy – wielu kandydatów z niepełnosprawnością, zamiast koncentrować się na swoich kompetencjach i doświadczeniu, w pierwszej kolejności podkreśla swój stopień niepełnosprawności oraz to, jakie korzyści finansowe (ulgi, dofinansowania, odpisy) może otrzymać pracodawca. Być może wynika to z wychowania i wpojonego przekonania, że ich wartość zawsze będzie oceniana przez pryzmat niepełnosprawności, ale bardzo mi się to nie podoba. Jest przecież spora grupa osób z niepełnosprawnością, która chce być oceniana przez pryzmat umiejętności i doświadczenia, a nie stopnia niepełnosprawności. Niestety, taka osoba z niepełnosprawnością podkreśla swoją wartość jako pracownik i oczekuje wynagrodzenia adekwatnego do kompetencji, a nie do statusu OzN, bywa odbierany jako osoba roszczeniowa.

Zarówno mi, jak i innym osobom z niepełnosprawnością, które chcą być postrzegane przez pryzmat swoich cech, pasji i osiągnięć, nie odpowiada to, że społeczeństwo wciąż określa nas przez ograniczenia. Bo to, kim jestem, z pewnością nie zależy od czyiś definicji i oczekiwań.


Komentarze