Polecane posty

Katolicka (nie) tolerancja




Ostatnio na profilu znajomego zobaczyłam dyskusję, która skłoniła mnie do refleksji: jak można uważać się za chrześcijanina i wyrażać takie poglądy? Oto dosłowny cytat tej rozmowy (niczego nie zmieniałam, wszelkie literówki i błędy wystąpiły w dyskusji):

Tak mi po głowie chodzi jedna myśl:

• Środowiska lewicowe i tęczowe uważają, że orientacja ma podłoże genetyczne.

• Środowiska lewicowe popierają eugenikę, eutanazję, aborcję zwłaszcza jeśli badania prenatalne wykazałyby wady płodu.

To może niech środowiska lewicowe i tęczowe staną na wysokości zadania i zaczną popierać badania prenatalne sprawdzające orientację przyszłego dziecka i proponować eliminację „niewłaściwych”. Wszak 1+2 = 3

Komentarze pod tym wpisem równie mocno mnie zaskoczyły:

"No cóż, jako heteryczka chcę mieć prawo wyboru orientacji dziecka… Oczywiście dla jego dobra, bo przecież krzywdą byłoby, aby od urodzenia było wychowywane przez „niewłaściwą”parę!"

„zgłaszam możliwość wychowywania dzieci przez wilki wychowamy wtedy pokolenie tworzące Rzym”

„Byle hetero, bo to nie zaburzy ich osobowości:D”

To co w tej rozmowie przeczytałam, bardzo mnie zszokowało. Nie rozumiem, dlaczego pojawiło się tutaj połączenie genetycznej modyfikacji płodu ze środowiskiem LGBT? Kolejna rzecz to sugerowanie, że niby preferencja seksualna ma świadczyć o tym, czy dziecko zostanie wychowane właściwie czy nie. To jest totalna bzdura – orientacja seksualna nie wpływa na nasz charakter tylko to, jak nas wychowano czy to, jakie mieliśmy doświadczenia. 

Poza tym nikt nikomu nie nakazuje pod groźbą śmierci zmienić orientacji seksualnej – absolutnie nie rozumiem tego „uczucia zmuszanym do zmiany orientacji na homoseksualną”. Wielokrotnie rozmawiałam czy to z lesbijkami czy gejami i nigdy nie czułam się zmuszana do zmiany orientacji, nigdy nie czułam się nachalnie podrywana. Nie czułam w kontaktach z ludźmi ze środowiska LGBT czegokolwiek, co zarzuca się temu środowisku.

A wracając do bycia wierzącym… czy wiara nie powinna prowadzić do większej empatii i zrozumienia, a nie do wykluczania i osądzania? Czy nie powinniśmy jako ludzie dążyć do świata, w którym możemy liczyć na szacunek, nawet gdy nasze poglądy się różnią od poglądów drugiej strony? W końcu "kochaj bliźniego swego jak siebie samego” - słowa, które powinny rezonować w każdym z nas, niezależnie od naszej wiary lub niewiary.


Komentarze